Wenecja zasługuje na najwyższe pochwały, ale ma także swoje złe strony, a jej mieszkańcy cierpią z powodu różnych niedogodności. Najpoważniejszym problemem są trudności ze znalezieniem mieszkania. Dużo domów jest zamkniętych, ponieważ właściciele przenieśli się na stały ląd albo zmarli, a ich spadkobiercy nie chcą mieszkać w mieście. Mieszkań jest mało a komorne wysokie. Skomplikowane prawo faworyzuje najemców, wobec tego właściciele domów nie kwapią się do wynajmowania lokali. Mieszkanie można kupić, ale ceny są wysokie, a koszty utrzymania i wyposażenia jeszcze wyższe. Zatrudnienie? W całych Włoszech trudno znaleźć pracę, a w Wenecji jeszcze trudniej. Chcąc pogodzić pracę z dotychczasowym miejscem zamieszkania, wenecjanie są niemal skazani na dojazdy do pracy - ok. 20 tyś ludzi jeździ codziennie do pracy na stałym lądzie, a prawie tyle samo przyjeżdża do pracy w mieście.
Mówiąc krótko, uciążliwe życie w Wenecji jest czymś w rodzaju powołania. To nie jest życie dla wszystkich. Trzeba mieć mocne buty i jeszcze mocniejsze nogi, by znieść nieustanne chodzenie. Trzeba mieć także zdrowe płuca,by przetrzymać letnią wilgoć, zimowe mgły, kurz, kwiatowe pyłki, pleśń, stęchliznę i wiatr. Można tu także bardzo odczuć odosobnienie. Wenecjanie interesują się najbardziej swoim miastem a rozmowa na temat światowych problemów dość szybko się kończy. Są zdania, że każdy kto kocha Wenecję jest jej częścią. Wenecjanie (veneziani) starannie podkreślają różnicę między nimi a mieszkańcami innych okolic Veneto (veneti). Uważają, że mieszkańcy Mestre (mestrini) nie mają prawa mówić o sobie, że są Wenecjanami. Są dumni, że są Wenecjanami. Jest to tak oczywiste, że nie wymaga komentarza. Są mieszkańcami wyspy i mają wyspiarskie nastawienie. mieszkając tu przez większą część życia, tak blisko siebie, przywykli do tolerowania wzajemnych słabości i niedociągnięć, a plotkarstwo uważają za jeden z najpoważniejszych grzechów.
Wenecjanie są mili, mają poczucie humaru często ujawniane w żartach, bywają towarzyscy i ciekawi, potrafią hojnie szafować pieniędzmi i czasem. Choć od wieków znani są jako zręczni kupcy, w nieco starych rymowankach opisujacych główne cechy każdego miasta tego regionu, Wenecjanie nazywani są gran signori - nie znaczy to, że są wielkimi panami a tylko, że tak lubią się zachowywać - zapłacić rachunek w restauracji lub wykonać inny spontaniczny gest.
Wenecjanie spędzają wolny czas podobnie jak mieszkańcy stałego lądu. Istnieją tu tak samo bary dla ludzi z okolicy, gdzie spotykają się starsi panowie, żeby zapalić i zagrać w karty podobie jak niegdyś bywało. Nieco młodsi Wenecjanie często należą do klubów sportowych - wiele klubów znajduje się na Lido - gdzie jeżdżą konno, grają w tenisa, golfa, wiosłują i wędkują nad brzegiem Adriatyku. W mieście jest kilka klubów fitness. W weekendy na ulicach Lido pełno jest rowerzystów i często, szczególnie rano i wieczorem, można zobaczyć ludzi biegających wzdłuż Zattere lub Fondamenta Nuove.
Zimą raczej nie widuje się ludzi biegających na nartach po wąskich uliczkach - wyjeżdżają do ośrodków na stałym lądzie. Wenecjanie wędkują żeglują i wiosłują na sposób wenecki, jak gondolierzy, tzn. na stojąco, twarzą w kierunku ruchu łodzi. Sposób ten nie polega na odpychaniu się tyczką, ale na długich pociągnięciach wiosłem. Wśród młodzieży większym powodzeniem cieszy się kajakarstwo i wioślarstwo sportowe.
W mieście jest kilka przystani jachtowych, choć żeglarstwo uprawiane jest głównie na Adriatyku, to laguna bywa upstrzona barwnymi żaglami gaflowymi, podnoszonymi na tradycyjnych, płaskodennych łodziach, którymi można pływać po płyciznach laguny w czsie bryzy, często wiejącej w letnie popołudnie.
Amatorzy wędkowania za skromną opłatą mogą uzyskać pozwolenie na łowienie w lagunie, więc starsi Wenecjanie korzystają z niego i nie przepuszczą ani jednego sezonu, ani odpowiednich warunków aby coś złowić. Należą do tych, którzy nadal naprawdę doskonale znają lagunę i gdzie co złowić. Wiosną można zobaczyć wieczorem wędkarzy stojących na nabrzeżu i łowiących napływające mątwy. Nocami po Bacino di San Marco pływają łodzie z wędkarzami marzącymi złowić branzini lub passarini.
Uzbrojone w parasole plażowe całe rodziny z psami i dziećmi ruszają na mielizny na poszukiwanie skorupiaków zwanych capparossoli. Choć postęp w różny sposób odciąga mieszkańców od laguny i niekorzystnie wpływa na znajomość tego złożonego środowiska, większość z nich nadal woli spędzać czas wolny na łonie natury niż w domach.
Jeszcze raz oglądam i wspominam..cudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuń